Między iskrą a popiołem

W czwartek 27 października odbędzie się panel dyskusyjny MIĘDZY ISKRĄ A POPIOŁEM.
„W żółtych płomieniach liści brzoza dopala się ślicznie
Grudzień ucieka za grudniem, styczeń mi stuka za styczniem…”

Jesień to dobra pora na refleksję o przestrzeni, która rozciąga się między iskrą a popiołem – o panoramie naszego życia. Bo jesień skłania się ku popiołom. Barwy jeszcze płoną, jakby chciały nacieszyć się sobą. A może błysnąć nadzieją, że coś tak pięknego znowu się odrodzi. Doświadczenie mówi nam, że tak się stanie. Przez zakrzepłą mrozem brunatność przebije się maleńki pączek i wszystko odżyje. Cykl rozpocznie się od nowa.

W popiołach jest więc życie, jego zalążek spoczywa tam jak pisklę mitycznego feniksa i czeka na dogodny czas, „by się zmartwychwstało”. Lecz – jak z feniksem – żeby coś się odrodziło, coś musi spłonąć. Trzeba więc iskier. Część z nich umrze nie znajdując materii odpowiedniej, by rozgorzeć. Inne padną na grunt podatny i rozkwitnie płomień. Bardzo często to od nas zależy, czym on będzie: łagodnym światłem świecy, czy pożogą; przyjaznym ciepłem pieca z podskakującymi nad smacznym jadłem pokrywkami czy złowrogo płonącymi trawami niszczącymi wszelkie życie na naszych polach i miedzach; leśnym zapachem i światłem watry – drogowskazu dla wędrowców, czy smrodem palonych ukradkiem śmieci. W sensie metaforycznym możemy płonąć wiarą, entuzjazmem i zapałem, albo nienawiścią, zazdrością i chęcią zemsty.

Mamy też wybór co do iskier krzesanych przez innych: możemy być ich akuszerami lub tłumić w zarodku. Tu także nie istnieje etyczna jednoznaczność. Wesprzeć czyjś dobry pomysł, czy kalkulować, jakie pomysłodawca ma poglądy, w co wierzy, kogo kocha? Załamać się, gdy ktoś ukochany odejdzie, czy wytrwale rozpalać w sercu płomyki czułej pamięci, w których świetle będzie się zawsze uśmiechał, powtarzał swoje charakterystyczne gesty i powiedzonka? Przeciwstawić się iskrze, która spali świat, czy kalkulować sojusze z podpalaczem?

Współczesny świat odziera nas z rytuałów. Kultura tradycyjna ma ich wiele. Wszystkie czemuś służą. Spełniają ważne psychologiczne i społeczne funkcje zaznaczając często przełomowe momenty ludzkiej egzystencji, pomagając przekraczać kolejne jej progi i przemieniać się do nowych wyzwań. Wiele z nich świeci, emanuje żarem, płonie. Wrząca na rozgrzanym piecu woda dla rodzącej; żar zamknięty tam, gdzie rośnie chleb lub weselny kołacz. Płomyk gromnicy dający poczucie bezpieczeństwa w trakcie gwałtownej burzy i chwiejny blask ogarka przy trumnie zmarłego – na pożegnanie. Ognisko, przez które skaczą młodzi w rycie inicjacji; watra jako miejsce spotkania, narady, pertraktacji.

Te znaki nas wciąż poruszają, bo żyją w nas – nie ważne, jak bardzo jesteśmy nowocześni. Być może warto sobie uświadomić, że ich wciąż potrzebujemy. Bez celebrowania pewnych rytuałów stajemy się samotni i zagubieni. Zamarzamy. Dlatego potrzeba nam zarówno sobótkowych ognisk, jak paschalnej świecy. Tęsknimy za uczuciem, którego doświadczyli apostołowie w Emaus: „Czyż serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami?”. Pragniemy poczuć w kościach ogień Jeremiasza i czasem powiedzieć prawdę, choć jest to niepopularne, a nawet niebezpieczne. Czujemy moc stwierdzenia: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął”. Wypatrujemy gorejących krzewów… To dobrze. Owszem, spalamy się tym szybciej, im większy w nas płomień. Zamieniamy tyle spraw, zainteresowań, relacji w popioły bez żadnej pewności, czy na ich dnie spoczywa diament wiekuistego zwycięstwa.

Ludzie dziedzictwa piastują skarb, który płonie. Skrzy się barwami tradycyjnych ubiorów, pełga melancholią i buzuje wigorem pieśni, sypie iskrami spod stóp tańczących, rozpala żarliwą szczerością legend i podań, jarzy się bogactwem gwar. Co zrobimy z tym darem? Płomień jest dynamiczny. Musi taki być. Czy pozwolimy mu odradzać się wciąż z popiołów przeszłości, czy rozgrzebiemy je tak, że pozostaną martwe, aż wiatr je porwie i rozproszy? A nasze zaangażowanie? Na jak długo go starczy, bo przecież wcale nie jest łatwo… Czego nam trzeba, byśmy pozostali zapaleńcami?

Czymkolwiek płoniesz, właśnie to odnajdziesz w popiołach. Jedyne, o co możesz się starać w nieustającym cyklu przemian, to „żeby ci pisklę ognia na dłoni nie umarło”.

Moderator: Małgorzata Broda – Dyrektor Instytutu Dziedzictwa Niematerialnego Ludów Karpackich – oddziału MCK SOKÓŁ
Paneliści:

  • dr Mirosław Kuklik – regionalista, b. dyrektor Muzeum Ziemi Puckiej, członek stowarzyszenia Res Carpathia
  • Monika Gubała – dyrektor Departamentu Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego
  • Stanisław Gurgul – regionalista
  • Joanna Krauze de Lendorff – reżyserka i scenarzystka, wiceprzewodnicząca Gildii Reżyserów Polskich
  • Julia Kurylyszyna – dyrektor departamentu kultury Powiatu Stryjeńskiego
  • Andrzej Róg – aktor, reżyser, pedagog
  • o. Jacek Siepsiak SJ – duszpasterz, publicysta